Westchnęłam i po chwili byliśmy na japońskim cmentarzu. Zamiast nagrobków były tam wystające z ziemi słupki z imionami zmarłych.
- Gdzie chowają zmarłego? - zapytał.
- Dziś nie ma tu żadnych pogrzebów - uśmiechnęłam się do niego.
- Wiedziałaś o tym?
- Oczywiście. Chciałam cię tu zaciągnąć, by ci pokazać...
- Hmm?
- Chodź - pociągnęłam go za nadgarstek i weszliśmy w linię drzew.
Szliśmy przedzierając się przez krzaki. Spłoszyliśmy jakieś zwierze ukryte w krzakach.
- Co to było?
- Nue - odparłam. - Przynoszą ludziom nieszczęście i choroby. Nie ma się czego obawiać.
- Co za optymistyczne podejście.
- Nie jesteśmy ludźmi, nie ma się czego bać.
- Lucy. Ja jestem człowiekiem.
- To ja ci nie dałam notesu śmierci?
- Nie...
- Kurde... byłbyś w połowie shinigami.
Szliśmy dalej.
- To tutaj - powiedziałam.
- Świątynia. Czarna.
- Shinigamich. Składali nam tu ofiary, a potem doszli do wniosku, że powinni czcić życie i naturę zamiast śmierci.
Weszliśmy do środka.
- Troszkę strasznie.
- Zapale światło - zniknęłam w ciemnościach, a po chwili kilka białych lamp pod sufitem rozświetliło pomieszczenie.
- Lampy nie pasują do okresu w którym to wybudowali. Trzy lata temu pewien shinigami je tu zamontował. Często tu przychodzą.
- Bogowie śmierci? - zapytał rozglądając się.
- Tak. Są tu. Czuję ich - dodałam ciszej.
- Dlaczego się ukrywają?
- Nie ufają ci. Skoro tu jesteś powinieneś złożyć nam ofiarę - powiedziałam.
- Z czego?
- Zapal kadzidła - powiedziałam. - I złóż pokłon posągowi.
Trzydzieści metrów, na przeciwko drzwi, stała kapliczka z kadzidłami, a nad nią na czarnym podeście siedział czarny szkielet. Miał zarzucony czarny kaptur, a pod jego nogami leżała kosa.
- Będziesz pierwszym człowiekiem od dwudziestu lat, który zapali kadzidła - powiedziałam.
Ray?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz