Przyciągnęłam chłopaka do siebie.
- Jak dla mnie... to on może dzisiaj w ogóle nie przychodzić...
Złączyliśmy usta w długim, namiętnym, mokrym pocałunku.
- Chodźmy gdzieś - szepnęłam.
- A gdzie chcesz?
- Na pogrzeb.
- Masz dziwne zachcianki.
- Co się dziwisz, jestem w ciąży.
Znieruchomiał, a ja zaśmiałam się.
- Żartowałam - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.
- Nie jesteś w ciąży?
- Nie jestem... a chciałbyś mieć dziecko?
- Trochę za młodzi jesteśmy, co nie?
Spojrzałam na niego z politowaniem. Czyżby zapomniał, że mam ponad tysiąc?
- Troszkę - uśmiechnęłam się. - To idziemy na pogrzeb?
- Nie. Innym razem.
Zrobiłam z ust podkowę.
- Oj... no nie smuć się! - przyciągnął mnie od siebie.
Przytuliłam się do niego.
- Wybierz jakieś miejsce, a tam pójdziemy.
Ray?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz